Kryzys dosięga również firmy zajmujące się towarów drogą morską. W tygodniu kończącym marzec i rozpoczynającym kwiecień odwołano ponad 160 rejsów kontenerowców. Spowodowane jest to chęcią utrzymania stawek frachtowych, co ważne jest wobec krachu, jaki zajrzał w oczy branży i postraszył ją wielomiliardowymi stratami.
Duńska firma konsultingowa Sea-Intelligence ApS twierdzi, że letni szczyt przewozowy „zostanie w znacznym stopniu wyciszony”. Spowodowane to będzie dalekosiężnymi skutkami pandemii, która szaleje obecnie na dużej części globu. Nawet jeżeli choroba powodowana przez wirusa z Wuhan straci na dynamice do letnich miesięcy, to skutki gospodarcze pandemii będą odczuwalne jeszcze przez bardzo długi czas. Jak duża jest niepewność przewidywań kopenhaskiej firmy, pokazuje fakt, że wycenia ona ewentualne tegoroczne straty armatorów w przedziale od 800 mln do aż 23 miliardów dolarów.
Oczywiste jednak, że straty będą. Choć transport morski nie odczuł obecnej sytuacji w takim stopniu jak lotnictwo czy inni przewoźnicy obsługujący pasażerów, to wstrzymanie produkcji w Chinach w styczniu rozpoczęło domino. Mimo że w Państwie Środka sytuacja wydaje się powracać powoli do normy, to COVID-19 paraliżuje dziś głównych odbiorców towarów płynących z Chin – Europę i Stany Zjednoczone, gdzie obowiązują kwarantanny, przestały działać linie montażowe, podmioty świadczące usługi ogłaszają upadłość, a coraz większa liczba konsumentów traci źródła zarobku, napędzając wzbierającą falę bezrobocia, która dopiero zaczyna się przetaczać przez naszą część świata.
Tacy gracze wśród armatorów jak duńska Maersk Line, szwajcarska firma Mediterranean Shipping Co. czy japońska Ocean Network Express Pte. Ltd starają się uchronić przed skutkiem malejących stawek frachtu. Pojemność kontenerowców przewyższa popyt, więc stawki spadły o 20 proc. poniżej progu rentowności. Pocieszające jest to, że utrzymują taki poziom od początku roku, więc można liczyć, że nie spadną już niżej. – Burza przybiera na sile – stwierdza Lars Jensen z Sea-Intelligence – Wyzwanie polega teraz na bardzo przemyślanym zarządzaniu przepustowością, by zapobiec spadkowi stawki frachtowej i wojnie cenowej – ocenia ekspert.
Jensen zauważa, że potencjalne straty dla całej branży są tak porażające, że zamiast wojny spodziewa się on dalszego blokowania rejsów, by nie dopuścić do spadku stawek przewozowych. Ewentualna rywalizacja pomiędzy armatorami przyniosłaby dla nich skutki jeszcze gorsze niż nadciągający front burzowy światowego krachu gospodarczego. Świeże jest doświadczenie kryzysu z 2008 roku, gdy firmy transportowe rozpoczęły bezpardonową walkę i opłaty za fracht ledwo pokrywały koszty paliwa.
– Teraz najważniejsze jest, aby nie ulec pokusie zdobycia udziału w rynku, poprzez wypuszczenie na wody większej liczby statków – kończy Jensen.
Podanie adresu e-mail oraz wciśnięcie ‘OK’ jest równoznaczne z wyrażeniem zgody na:
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa na podany adres e-mail newsletterów zawierających informacje branżowe, marketingowe oraz handlowe.
przesyłanie przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Pl. Bankowy 2, 00-095 Warszawa (dalej: TOR), na podany adres e-mail informacji handlowych pochodzących od innych niż TOR podmiotów.
Podanie adresu email oraz wyrażenie zgody jest całkowicie dobrowolne. Podającemu przysługuje prawo do wglądu w swoje dane osobowe przetwarzane przez Zespół Doradców Gospodarczych TOR sp. z o. o. z siedzibą w Warszawie, adres: Sielecka 35, 00-738 Warszawa oraz ich poprawiania.